Z
tego co zauważyłam niezbyt często mówi się o tej fobii. Nic
dziwnego, ponieważ niewielu jest ludzi, którym ona towarzyszy
(podobno ok. 3-4% populacji).
Ale
z czym Wam się kojarzy słowo hematofobia ? Wielu ludzi myli to z
ogólnym lękiem przed widokiem krwi. Sprawa jest jednak trochę
bardziej skomplikowana. Co więc wywołuje strach?
Krew
menstruacyjna? Nie. Krew na łokciu albo kolanie po upadku z roweru?
Nie. Dramat jest wtedy kiedy trzeba np. oddać krew. Strzykawki,
kroplówki, wenflony – to jest prawdziwy horror dla osoby z
hematofobią.
Znaczna
większość społeczeństwa nie wie do końca na czym to zjawisko
polega, m.in. dlatego że irracjonalny lęk występujący w chwili
(subiektywnie postrzeganego) zagrożenia przebiega inaczej niż w
przypadku pozostałych fobii. Porównajmy hematofobię z
klaustrofobią, czyli silnym lękiem przed zamkniętymi, ciasnymi i
małymi pomieszczeniami. W momencie ataku paniki, oprócz tak
oczywistego objawu jak niepokój, pojawia się przyspieszone bicie
serca, podwyższenie ciśnienia krwi, brak tchu czy szybszy oddech.
Chyba każdy człowiek, który znajduje się w sytuacji zagrożenia
doświadcza podobnych stanów.
W
warunkach zmuszających osobę z hematofobią do konfrontacji z
lękiem, może dojść do omdlenia wazowagalnego, czyli odruchowego
spowolnienia rytmu serca, spadku ciśnienia krwi, zaburzeń widzenia,
zimnych potów, nudności i wymiotów, bólu głowy czy brzucha. Taka
osoba po prostu czuje, że zaraz zemdleje. Albo faktycznie mdleje.
Jak widać, to co przyspiesza w większości fobii, zwalnia w
przypadku hematofobii.
Czasami
zdarza się, że pacjent walczy, próbuje pokonać lęk i podczas
pobierania krwi odwraca głowę w drugą stronę, stara się myśleć
o czymś innym. Aż tu nagle słyszy od pielęgniarki:wszystkie
żyły się schowały, krew nie chce lecieć lub najgorsze…
żyła piękła. A wtedy jeszcze większy kosmos. Jeszcze większy
stres. A strach w tym przypadku dosłownie mrozi krew w żyłach i
badanie jest jeszcze bardziej utrudnione.
Skąd
się więc bierze hematofobia? Napiszę krótko. Tak jak zawsze można
winić albo geny, albo traumę z dzieciństwa. Hematofobię, tak jak
inne fobie, mogło wywołać wydarzenie, którego nawet nie
pamiętacie.
Czy
da się z tego wyleczyć? Wszystko się da jeśli się bardzo chce,
co nie oznacza, że jest to proste. Moje zdanie jest takie, że
połową sukcesu jest dotarcie do źródła lęku. Może Wam w tym
pomóc psychoterapia lub porządne przewertowanie własnej
przeszłości.
Po przeczytaniu stwierdzam, że ja też to mam!;-O bardzo się boję pobierania krwi i wenflonów,jednak po dwóch ciążach i porodach nie odczuwam już takiego strach;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!;-)